poniedziałek, 3 października 2011

Rozdział 4

4

26.06.

Potem Marta Gdzieś zniknęła. Mówiła, że załatwia z nami spotkanie. Przynajmniej tak mi się wydaje…
- Ja lecę do Kuby.- Rzuciła.
- Kuby?- Zdziwiła się Kasia.
- To ten „chłopak do spełnienia marzenia”?- Spytałam.
- Tak ,to ten.- Odpowiedziała Marta grzebiąc w torebce w poszukiwaniu kluczyków. Miała 18 lat a ja i Kasia po szesnaście.- Dobra, cześć.
Już miała odchodzić ale przypomniałam sobie o ważnej kwestii.
- Hej, a gdzie się spotkamy?!- Krzyknęłam, bo Marta była już daleko.- I o której?
- O 19, na Malmeda! Dom numer 5!- Krzyknęła i już jej nie było. Samochód ruszył z piskiem opon. Miała skłonność do szybkiej jazdy. Tak samo jak mój tata… Z rozmyślań wyrwała mnie Kasia.
-Hej, a to nie ta ulice gdzie pełno will i zarozumiałych palantów.- Spytała mnie zdziwiona.
-Chyba.- Odpowiedziałam cicho. Znów wróciłam pamięcią do tamtego roku. Bolesnego roku. Miałam 14 lat kiedy mój tata zginą w wypadku. Matka nie pozwoliła mi pójść na pogrzeb. Nawet na grób złożyć kwiaty. Ona właściwie też tam nie chodziła.
- A może pójdziemy do centrum handlowego? Musisz ładnie wyglądać.- Przerwała ciszę Kasia.
-Ale ja nie mam pieniędzy.- Odpowiedziałam jej.
- Nic nie szkodzi. Zapłacę za twoje.- Jaka ona miła!
-Przysięgam, że oddam kiedy będę miała. - Złożyłam dłonie jak do modlitwy.
-E tam. – Zaczęłyśmy iść w stronę centrum.- Ja jestem ciekawa, czy ten Kuba to jakiś przystojniak! Jak myślisz ile ma lat?
-Nie wiem. Może z 25?
- Może. Jak myślisz? To chłopak Marty?
- Chyba.
- Jakoś nie jesteś skora do rozmowy.
-Sorry, byłam w krainie marzeń.- Lecz to o czym myślałam trudno było nazwać marzeniami.- Ale już jestem na ziemi.
Uśmiechnęłam się słabo.
- Popatrz! Extra bluzka!- Kasia wskazała palcem koszulkę w kratkę wiszącą obok okna w jakimś sklepie.- Wchodzimy.
I wkręciłyśmy się w wir zakupów.

***

No i stałam, przed willą w nowych ciuchach. Kasia się postarała abym ładnie wyglądała. Miałam szarą bluzkę ze srebrnymi napisami krótką spódniczkę w kratkę i czarne pantofelki na koturnach. Wszystko nowe. Ale jedno jest pewne- wyglądałam super. Zanim zdążyłam nacisnąć dzwonek do drzwi usłyszałam krzyki.
-Masz ją przyjąć!- Usłyszałam głos Marty.
-Jak chcesz.- Odpowiedział jej nieznajomy głos. Nie mogłam dokładnie go usłyszeć, ale chyba był to najpiękniejszy głos jaki słyszałam. Zadzwoniłam. Moje ręce się trzęsły a przecież nie było zimno. Krzyki ucichły i słyszałam zbliżające się kroki. Kasiu, dlaczego musiałaś już iść do domu? I wtedy otworzyły się drzwi. Stał w nich dwudziestoletni anioł. Znaczy wygląda na dwudziestolatka. Miał lśniące, czarne włosy które sięgają mu do policzka i ślicznie zaczesaną grzywkę na jedną stronę. Był blady. Miał na sobie koszule i jeansy.
-Cześć.- Powiedział. Tak, głos ma prześliczny.
Nie mogłam się ruszyć ani nic powiedzieć. Mogłam tylko stać z otwartą buzią. Po chwili jednak oprzytomniałam.
-Cz-cześć- Wyjąkałam.
- To pewnie ty jesteś ta Wiki. Chodź za mną.
I poszłam. Nic nie mówiąc. Gdy doszliśmy do wielkiego salonu zobaczyłam Martę rozłożona na sofie. Tak „rozłożoną”. Jakby była u siebie. Może była? Nie zdziwiła bym się gdyby ona i Kuba byli parą.
- Cześć. – Powiedziała z uśmiechem.- Poznaj Kubę.
- Podejdź do mnie.- powiedział chłopak. Nieśmiało zrobiłam kilka kroków naprzód. Schylił się lekko. Ujął moją twarz w dłonie. Po moim ciele przebiegł dreszcz. Uśmiechną się lekko. Ups! Czyżby poczuł mój dreszcz? Wtedy zaczął oglądać moją twarz ze wszystkich stron przekręcając ją w różne strony. Trochę dziwne. Ale OK.
- A teraz nam zaśpiewaj.
Dałam z siebie wszystko. Widziałam w oczach Marty dziwny błysk. Złości? Nie… To niemożliwe. A Kuba słuchał z otwartymi ustami. A gdy skończyłam zaczął bić brawo. Ukłoniłam się lekko.
- No, no. Śliczna, a do tego pięknie śpiewa.- Uśmiechał się. Nie kłamał! Ledwo zdołałam oprzeć chęć uniesienia dłoni do ust.
-Tylko troszkę za mało odważna- Dodał.- Może Asia to poprawi.
- Asia? Ale jej dziś nie ma.- Zdziwiła się Marta. „Kto to Asia?”- Chciałam zapytać.
- To wszystko. Przyjmuję cię. Możesz już iść.- Powiedział z uśmiechem na twarzy. Hej! Czy przydatkiem nie widziałam jak Marta daje pieniądze dla Kuby? Ale nie z tego powodu na moich policzkach zalśniły łzy.
- Co się stało?- Spytał łagodnie.
- Bo… Bo…- Czemu chciałam mu to powiedzieć?
- Uciekła z domu. Nie ma gdzie się podziać. Ma ze sobą torbę.- Odpowiedziała za mnie Marta.
- Och.- Zdziwił się Kuba.- Ale przecież możesz u mnie przenocować. Mam duży dom z mnóstwem sypialni.
Ze szczęścia chciałam mu się rzucić na szyję. Uśmiechnęła się jednak tylko.
- Dobrze.- Powiedziałam.
- To ja już pójdę.- Powiedziała Marta. No i poszła. Chyba nawet za mocno trzasnęła drzwiami.
-Chodź. Pokaże ci.- Powiedział. Sypialnia była delikatnie różowa. A komoda z jasnego drewna. Tak samo łóżko.
-Śpij dobrze.
-Ty też.
Widziałam, że się wahał. Przygryzał dolna wargę. Lecz jednak to zrobił. Musną delikatnie mój policzek swoimi opuszkami palców. A ja stałam nie ruszając się z progu. Potem szybka schował ręce do kieszeni.
-Przepraszam.- Powiedział ze smutkiem.
-Nic nie szkodzi.- Odpowiedziałam. Lecz już go nie było. Patrzyłam jak odchodzi. Byłam cała wypełniona szczęściem.
Zasnęłam wiedząc, że zakochałam się. Zakochałam się w Kubie.